Zamieściłem RELACJĘ oraz SKRÓT z dzisiejszego meczu.
Zgodnie z obietnicą pojawiła się też GALERIA ZDJĘĆ
Zapraszam!
Orzeł Nowa Wieś – Jawor Jawornik 1:1 (0:1)
0:1 Piskorz 34 min.
1:1 Wrona 50 min.
Orzeł
– Denis – Dyrda, Kurek, Marszalik,Wojnarowski – Pudlik, Żaba (78’ Nosal),
Jamka, Wrona – Sędzik, Stanek (72’ Kosałka)
Ocetkiewicz
– Siuta, M. Łapa I, Węgrzyn, Cudak – M. Podoba I (83’ J. Podoba), Morlak,
Piskorz, M. Łapa II (56’ S. Łapa) – Hudaszek (79’ Pilch), Wójcik (70’ Światłoń)
Na
mecz do Nowej Wsi Jawor wybrał się aby powalczyć o komplet punktów. Miał w tym
pomóc M. Łapa I, który po kontuzji wrócił do składu a także doświadczony
Ocetkiewicz – bramkarz, który pamięta jeszcze czasy świetności Jaworu i gry w
klasie A. Musiał on wesprzeć młodszych kolegów gdyż nasz etatowy golkiper
Komorowski po operacji wróci do gry najwcześniej za miesiąc. W składzie
zabrakło jedynie Woźniaka, któremu obowiązki służbowe nie pozwoliły przybyć na
mecz. Niewiadomą była forma naszego bramkarza, który ostatnio stanął między
słupkami jakieś 4-5 lat temu. Jak się okazało obawy były płonne, Ocetkiewicz
bronił bardzo pewnie, imponował spokojem a w kilku sytuacjach uratował zespół
od utraty bramki.
Ale
po kolei. Mecz lepiej rozpoczął Jawor, częściej utrzymywał się przy piłce i
jako pierwszy zagroził bramce gospodarzy ale strzał z wolnego Hudaszka na róg
sparował bramkarz. Orzeł skupił się na grze obronnej i skoncentrował się na
kontratakach, które wyprowadzał wykorzystując proste straty piłki w środku
pola. Najgoręcej pod bramką miejscowych było po rzutach rożnych ale ani w 15
ani w 19 min. nie udało się wykorzystać powstałego w polu karnym zamieszania.
Po 20 minutach obraz gry zmienił się diametralnie, graczy Jaworu chyba
przytkało bo to Orzeł zaczął sobie stwarzać sytuacje i zepchnął przyjezdnych do
obrony. Na szczęście celowniki gospodarzy były rozregulowane a gdy piłka
trafiała w światło bramki to wprost w ręce dobrze ustawionego bramkarza. Dwie
akcje mogły jednak skończyć się bramką, pierwsza w 25 min. po nieporozumieniu
M. Podoby z bramkarzem Pudlik ubiegł tego ostatniego ale M. Łapa I wyjaśnił
sytuację zdecydowanym wejściem. Druga sytuacja, po której Jawor może mówić o
sporym szczęściu miała miejsce w 30 min. gdy Wrona huknął z wolnego z 30 metrów
– piłka nabrała dziwnej rotacji i minęła słupek o kilka centymetrów. Tymczasem
zamiast bramki dla Orła padł gol dla gości. Po kontrataku, na środku boiska
faulowany był Morlak. Do bramki było ok. 45 metrów, mimo to Piskorz zdecydował
się na strzał z rzutu wolnego – piłka po potężnym uderzeni u z lewej nogi
zatrzepotała po chwili w siatce. Bramkarz oślepiony słońcem i zmylony nadaną
przez grającego trenera Jaworu rotacją zdołał jedynie dotknąć futbolówki. Orzeł
podrażniony ruszył do ataków, ale strzały jego napastników mijały bramkę w
bezpiecznej odległości. Najbliżej szczęścia miejscowi byli w 36 min. gdy zbyt
krótko wybita piłkę po rzucie rożnym przejął na 16 metrze Kurek, strzelił bez
zastanowienia ale pomylił się nieznacznie. Jawor w tym czasie wyprowadzał
nieliczne kontry, ich skutkiem był niecelny strzał z 25 m. Hudaszka i kilka
rzutów wolnych – po jednym z nich wykonywanym tradycyjnie przez Piskorza
wbiegający Węgrzyn o mały włos przegrał powietrzny pojedynek z bramkarzem Orła.
Na tym skończyła się pierwsza połowa.
Zgodnie
z przewidywaniami na początku drugiej odsłony do ataków rzucili się gospodarze.
Szybko, bo już po 5 minutach wyrównali. Wrona ładnym strzałem z rzutu wolnego w
długi róg pokonał Ocetkiewicza, który jeden jedyny raz popełnił błąd w tym
meczu - przy strzale zrobił krok w niewłaściwą stronę i zabrakło mu kliku
centymetrów żeby zastopować piłkę. Chwilę później strzelec wyrównującej bramki
mógł dać prowadzenie Orłowi – w bliźniaczej sytuacji tym razem „poszukał”
krótkiego rogu ale piłka po poprzeczce opuściła plac gry. W 54 min. zadrżały
serca kibiców Jaworu gdy znowu Wrona oszukał obronę, wpadł w pełnym biegu w
pole karne, minął nawet bramkarza ale kąt był już zbyt ostry żeby wpakować
piłkę do siatki. Po 10 minutach nareszcie otrząsnęli się goście i to oni
przejęli inicjatywę, dwoił się i troił Morlak, szczęścia z rzutu wolnego próbował
Pioskorz, ten sam zawodnik po przejęciu piłki w środku pola uderzył soczyście z
25 m. ale tym razem bramkarz zachował czujność. W 59 min. przypomniała się
sytuacja z meczu z Krzemieniem. Z boku pola karnego rzut wolny wykonywał
Hudaszek, niestety nie wyszedł mu taki strzał jak przed tygodniem i piłka
wylądowała w objęciach bramkarza. W 66 min. Piskorz wymanewrował obrońców i z
linii końcowej sprytnym lobem… trafił w poprzeczkę. I to było praktycznie
wszystko co zwojował w tym meczu Jawor. Ostatnie 20 minut to już dominacja
miejscowych. Może na ten fakt miała wpływ fatalna kontuzja Hudaszka, który
został bezpardonowo potraktowany przez obrońcę i z podejrzeniem złamania nogi
został zawieziony do szpitala. Może zabrakło sił? Trudno wyczuć… W każdym razie
Orzeł zamknął gości na ich połowie i prostopadłymi podaniami za plecy obrońców
próbował strzelić rozstrzygającą bramkę. Najbliżej tego był 76 min. gdy po
długim wrzucie z autu i totalnym zamieszaniu w polu karnym S. Łapa ofiarnie
przyjął na ciało strzał najgroźniejszego gracza gospodarzy Wrony. Jeszcze w 93
min wprowadzony chwilę wcześniej na boisko Kosałka złym przyjęciem zmarnował
dobre podanie z głębi pola. Ocetkiewicz przytomnym wybiegnięciem z bramki
skrócił kąt i w sytuacji sam na sam zdołał sparować strzał z ostrego kąta.
Jawor miał też swoją szansę na wygranie meczu ale w 88 min. bramkarz gospodarzy
Denis efektowną robinsonadą wybił nie mniej efektowny strzał Morlaka z 18 m.
Mecz zakończył się chyba sprawiedliwym remisem. Obie drużyny miały swoje szanse,
najlepsze po stałych fragmentach gry ale tylko po razie zdołały pokonać
bramkarza rywali.
Spotkanie
mogło się podobać, mnóstwo było walki, sporo strzałów i emocji. Martwi kontuzja
Hudaszka, miejmy nadzieję, że nie jest tak poważna jak się w pierwszej chwili
wydawało. Bardzo dobrze na stoperze zaprezentował się M. Łapa I – pewnymi,
zdecydowanymi wejściami zatrzymywał groźne akcje Orła. O bramkarzu już
wspominałem ale na słowa uznania zasługuje też Morlak, który przesunięty ze
skrzydła do środka pola odzyskał mnóstwo piłek i był jednym z najlepszych na
boisku. Za tydzień wyjazd do Tokarni – Beskid na dzień dzisiejszy jest na dnie
tabeli ale to nie powinno uśpić naszej czujności. Punktów nikt nie odda za
darmo, Orzeł też miał być łatwym przeciwnikiem ale okazało się, że oparty na
młodych graczach zespół ładnie dla oka operował piłką i kilka razy nieźle
namieszał w naszym polu karnym. Cieszy pierwszy punkt w tym sezonie
przywieziony z wyjazdu, może by tak za tydzień przywieźć trzy…