W 5 kolejce Jawor na własnym boisku podejmował drużynę wicelidera z Harbutowic. Cisy z 4 wygranymi z rzędu pewnie zmierzały po kolejny komplet punktów. Gospodarze natomiast po ubiegłotygodniowym remisie i wcześniej porażce również chcieli sięgnąć po trzy oczka.
W 5 kolejce Jawor na własnym boisku podejmował drużynę wicelidera z Harbutowic. Cisy z 4 wygranymi z rzędu pewnie zmierzały po kolejny komplet punktów. Gospodarze natomiast po ubiegłotygodniowym remisie i wcześniej porażce również chcieli sięgnąć po trzy oczka.
Pierwsza połowa zaczęła się spokojnie, żadna ze stron nie narzuciła morderczego tempa (na co również nie pozwalała pogoda). Jawor starał się konstruować składne akcje zaczynając od samej obrony. Pierwszą dogodną sytuację stworzyli sobie jednak goście, ale strzał napastnika pewnie wyłapał Sroka. Gospodarze na pewno zdominowali mecz jeśli chodzi o ilość stałych fragmentów gry. Po jednym rzucie rożnym w bardzo dobrej sytuacji znalazł się Góralik, który jednak nieczysto trafił w piłkę. Pierwszy nóż w plecy Jawora został wbity w 30 minucie, kiedy jeden z zawodników gości wykorzystał nasz błąd w środku pola i strzałem z osiemnastego metra zdobył bramkę. Gospodarze jednak szybko się otrząsnęli i zdołali wyrównać wynik spotkania za sprawą strzału Króla, jednak sędzia uznał, że znajdował się on na pozycji spalonej. Cisy wykorzystały lekkie zamieszanie związane z tą decyzją arbitra i w 37 minucie podwyższyły rezultat na 2:0. Warto dodać, że gol niezwykłej urody. Piłka uderzona piętką wylądowała za "kołnierz" bezradnego przy świetnym uderzeniu Sroki. Do ostatniego gwizdka pierwszej połowy wynik się nie zmienił. Druga część spotkania należała już wyraźnie do ambitnych juniorów Jawora. Rozmowa z trenerem w trakcie przerwy dała im dużo do myślenia. Dobrze pracujący środek z obroną i ze skrzydłami pozwolił dojść gospodarzom do kilku wyśmienitych sytuacji. W 60 minucie doskonałym podaniem popisał się Hołuj, który uruchomił prawym skrzydłem wbiegającego Kasperka. Popularny "Kaspa" już doskonale wiedział co ma w takiej sytuacji zrobić i podaniem wzdłuż linii bramkowej wysunął Paryle piłkę na pustaka. Strzelona bramka natchnęła w piłkarzy nowego ducha walki. Coraz to bardziej stanowcze ataki, raz prawą stroną, raz lewą, strzały ze środka i stałe fragmenty. W 76 minucie faulowany na dwudziestym metrze Paryła stanął przed szansą ponownego wpisania się na listę strzelców. Egzekwowany jednak przez niego rzut wolny był daleki od ideału. Czas płynął nieubłaganie a wynik spotkania nadal nie dawał Jaworowcom nawet jednego punktu. Ale każdy kto zna naszą drużynę i pamięta mecz z Cisami sprzed dwóch lat, kiedy to nasi zrobili "comeback" ze stanu 0:3 do stanu 3:3, wiedział że tak się to nie może skończyć. I miał rację. W doliczonym czasie gry w polu karnym Cisów, niczym Filip z konopi, z piłką przy nodze znalazł się Kasperek. Nasz najlepszy strzelec ubiegłego sezonu po raz trzeci w tej rundzie wpisał się na listę strzelców oraz ustanowił wynik spotkania na 2:2. Gola świętował ściągnięciem koszulki czym uradował wszystkie fanki, które przyszły na spotkanie Jawora.
Jawor po raz kolejny nie przegrywa na własnym boisku. Urwane punkty wysoko notowanej drużynie na pewno cieszą, ale ciągle pozostaje niedosyt. W następnej kolejce na własnym boisku podejmiemy Wróblowiankę Kraków, z która nigdy wcześniej nie przegraliśmy. Niech to będzie dobry prognostyk, i obyśmy wreszcie mogli dopisać Jaworowi komplet punktów.
30' 0:1 37' 0:2 60' 1:2 Paryła 90+2' 2:2 Kasperek
Skład: Sroka - Polewka, P.Tylek, Góralik, Pomian - Święch, Ożóg, Hołuj, Paryła - Król (87' B.Tylek), Kasperek